Strategiczne pozwy przeciwko partycypacji publicznej (SLAPP) stały się także w Polsce skutecznym narzędziem tłumienia debaty publicznej. Wykorzystywane są zarówno przez władze, jak i przez korporacje. Sprawy trafiają do sądów, zarówno cywilnych, jak i karnych. Przy czym gra nie toczy się o samo skazanie czy wyrok nakazujący zapłatę zadośćuczynienia, ale głównie o uprzykrzenie życia aktywistom lub dziennikarzom.
Rządy i korporacje, korzystając z najlepszych firm prawniczych, wytaczają procesy dziennikarzom i aktywistom, rzekomo w obronie swojego dobrego imienia. Mają duże możliwości finansowe, żeby to robić, gdy tymczasem po drugiej stronie stoją osoby, których często w ogóle nie stać na pełnomocników i dla których przegranie sprawy wiązałoby się z ruiną finansową.
W rzeczywistości chodzi o to, by opinia publiczna nie dowiedziała się o korupcji lub innych nieprawidłowościach sygnalizowanych przez osoby, którym wytacza się takie procesy. Wymierzone w nich akty oskarżenia czy pozwy cywilne mają na celu nie tylko uciszenie niewygodnych świadków lub dziennikarzy, ale także wywołanie tzw. efektu mrożącego, by inni bali się podejmowania takich tematów.